środa, 3 czerwca 2015

Urodziłam i wróciłam

Miałam tak aktywnie pisać tego bloga, codziennie lub co dwa dni coś wrzucać. I wyszło "jak zwykle". Zabrałam się za pisanie (kończenie) magisterki. Chciałam się obronić przed urodzeniem dziecka i dupa. Później już tylko czytałam, spałam, żarłam i oglądałam seriale. No ale było warto, chociażby dlatego, że się edukowałam w kwestiach konopnych między innymi . No i robiłam pasty dopóki miałam siłę stać i je kręcić :).
Podczas wrzucania materiałów na rebeliantów poznałam wiele polskich stron zajmujących się konopiami, legalizacją, medycznym zastosowaniem. Jako przyszły (daj Boziu) antropolog, wniknęłam też w dawne tradycje, zwyczaje i zabobony, w których uczestniczyły cudowne konopie.
Czuję się pełna wiedzy na ich temat i naprawdę będę bronić każdą częścią ciała tej cudownej rośliny. Tej przemysłowej i tej "złej". Będę o wszystkim opowiadać, bo wrócę tu już na dobre. 
Nawet media przychylnie trąbią na Jej temat. A najbardziej radykalni przedstawiciele polskiej polityki zauważają Jej potencjał, więc hurra! Dzieje się. Ale wciąż za mało.

Wracając do narodzin. Urodziłam syna. 21 marca. Duży chłop bo 4100 ważył. Moja ciąża była roślinna, a mój wspaniały syn nie miał żadnych wad ani anemii. Nadal nie ma, wiadomka. Śpi całe noce, nie ma kolek. Kurde, wiem, że to po części zasługa moja i diety jaką wybrałam. 
Panie w szpitalu pytały "Czym ta mama Cię karmiła, że Ty taki wielki?". A mama mówiła - konopiami. Zdrów jak ryba! Dostał 10/10. Codziennie jadłam minimum pół łyżeczki konopi do jakiegoś dania. Czasami nawet po prostu "na sucho". I teraz też. Dzień w dzień, chociaż troszkę...
Jest syn, gdyby była córka, nazywałaby się Maria Juana...Naprawdę.

Czytając różne publikacje, natknęłam się na informacje o tym, że herbatka z konopi powoduje zwiększenie laktacji, ale w ogóle samo Jej spożywanie bardzo dobrze wpływa na mamę karmiącą jak i na dziecko karmione piersią. Bo nie dość, że Ja dostaję bombę zdrowia, to przekazuję Ją mojemu szczęściu. Zatem mamy- kupujcie konopie i je żryjcie, bo mają łatwo przyswajalne białko i w ogóle wszystko to, czego potrzebuje nasz organizm.

W Dzień Dziecka mogłam popisać się odrobiną wiedzy na ten temat i i wygłosić parę słów na Uniwersytecie Łódzkim. Zostałam zaproszona na spotkanie pod tytułem Palce Lizać organizowane przez Instytut Etnologii i Antropologi UŁ i Łucję Lange. Przyniosłam ze sobą pasty Wegandziowe, żeby pokazać, że zdrowe może być też smaczne :).