niedziela, 2 listopada 2014

Jak to jest z tą ciążą?

Ciąża, ciąża. Ojej, to taki piękny okres w życiu matki, mówią niektóre koleżanki, te z dziećmi i te bez. No tak, piękny. Ale dopiero wtedy gdy odejdą wszystkie stresy, dokuczające objawy i w końcu w brzuchu poczujesz motyle. Te motyle to oczywiście gibający się Bobas. Wtedy dopiero zaczyna się robić pięknie, bo czujesz i jesteś świadoma tego, że masz w sobie mały kawałek siebie, dla którego dasz możliwie wszystko co najlepsze. Robisz się też większa, więc to, co nie sprawiało Ci trudności dotychczas, zaczyna ją sprawiać. Nawet oddychanie. Jestem gadułą, więc gdy za dużo trajkoczę, wypompowuję z siebie resztki powietrza i muszę robić reset systemu. Nawet nie wiecie jakie to uciążliwe :).

Najważniejsze - NO STRESS . 
Ok, tylko jak się nie stresować, podczas gdy hormony Ci skaczą? Każda kobieta jest inna, jedna będzie wymiotować, druga czuć zapachy mocniej, trzecia mieć zachcianki, albo wszystko na raz. A ja? Miałam przez pierwszy trymestr takie huśtawki nastrojów, że z minuty na minutę potrafiłam krzyczeć, płakać i się śmiać. W końcu szłam spać. I tak do końca drugiego miesiąca. Gdybyście mnie zobaczyli przed ciążą, a w trakcie tych ostatnich miesięcy, to naprawdę można by stwierdzić, że mam kilka osobowości. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że tak jest, he? :)
Co wieczór, gdy kładłam się spać, uświadamiałam sobie, że te wszystkie nerwy były przeważnie bez sensu i nic nie wnosiły. W myślach mówiłam i nadal mówię do Bobka (nie mamy nadal imienia), by się nie przejmował, gdy jestem zła, bo to moje emocje, hormony i nie powinien na nie w żaden sposób reagować.
A po dziesiąte - nie czytać forów internetowych o ciąży, bo można się najeść trującego strachu i wmówić sobie wszystko, co najgorsze. Jeśli nie masz żadnych niepokojących objawów typu plamienie, czy krwawienie, uspokój się i pytaj lekarza, nie Internet. 


Jedzenie. Mówią, by nie jeść za dwóch, a dla dwóch. No to jem. Używam dobrej jakości oliw i olejów, w tym konopnego, lnianego czy nawet rydzowego. Wolę dołożyć do porządnego jedzenia, niż kupić np. coś słodkiego. Jak już nie mogę wytrzymać bez jakiegoś "syfnego" jedzenia to piekę ciasto czy babeczki, zjem jakiegoś batonika lub wtrąbię czipsy. Ale wszystko jest dla ludzi, masz ochotę- jedz. Nie można z niczym przesadzać, ale jeśli nie dostajesz spazmów na widok czipsów - zjedz kilka migdałów, poskub słonecznik lub pestki dyni (te są bogate w ważne w ciąży żelazo). 
Tak też daję radę przez większość czasu. I nie mam jakiś dziwnych zachcianek, poza tym , że wróciłam do jedzenia pieczywa oraz pokochałam owoce! Istniały dla mnie banany od czasu do czasu, pomarańcze były głównie zimą. Jedna truskawka w wakacje i wystarczyło mi owoców na cały rok. Teraz jest zupełnie inaczej, jem wszystko co dostępne w naszych sklepach i na rynkach. Wyniki krwi są dobre, nawet pani doktor pochwaliła mnie za dobrą ilość żelaza i powiedziała, by trzymać tak dalej. Nie wie, że nie jem mięsa. Wie, że patrzę na to, co w siebie pakuję. Wolałam uniknąć prawdopodobnych pogadanek. By zmniejszyć stres, rzecz jasna.

Konopie w ciąży. Jestem dzieckiem, a teraz będę matką Internetu. Dużo czytam, lubię szperać. I wyszukując różne kulinarne ciekawostki, dowiedziałam się, że np. w USA od kilku lat bardzo, ale to bardzo popularnym pożywieniem, w szczególności wśród ciężarnych kobiet są ziarenka konopi. 
Kobiety jedzą je w najróżniejszych formach. Dodają je do własnoręcznie wypiekanego pieczywa, do koktajli zwanych smoothies, dosypując do sałatek, a nawet frytek.
Konopie? Przecież to nielegalne - pomyślałam. I każdy tak pomyśli i powiela taką gadkę, jeśli nie wie, że konopie jadalne zawierają jakieś znikome ilości thc (tego, co kopie :P), a mają cudowne właściwości zdrowotne. Zaczęłam o nich opowiadać rodzinie i moja ciocia uświadomiła mi, że kiedyś konopie były bardziej popularne, ale zaczęło się robić głośno o marihuanie i temat powoli zanikł. Teraz sama chce je siać, ale pyta "Jeśli ja posadzę konopie, to czy mnie nie posadzą?". Otóż nie, ciociu. Spokojnie.
 Sama zdziwiłam się - takie wartościowe i nikt  nic o tym nie mówi. Dafak? Dowiedziałam się, że przeważnie kupuje się je jako karmę dla ptaków, albo zanętę wędkarską... 

Postanowiłam eksperymentować w kuchni i robić różne potrawy z tych ziarenek. Weszłam w amerykańskie strony z przepisami i robiłam wszystko zgodnie z przepisami. Okazało się, że łupina jest tak twarda, włazi w zęby i daje wrażenie jedzenia pestek słonecznika z grubymi łupinami. Posmutniałam. Zaczęłam je mielić w młynku do kawy. Nadal czułam "gruz" w zębach, ale poddawałam się i postanowiłam dodawać ten gruz do różnych możliwych potraw. I tak też robiąc tartę z warzywami, dodawałam zmielone konopie do spodu tarty. Posypywałam nimi sałatki i kanapki. Bardzo wierzyłam od początku w to, że powinniśmy je jeść. W końcu nie wytrzymałam z tymi łupinami i postanowiłam szukać opcji łuskanych. Na szczęście są dostępne!





Wczoraj jadłam np. ciasto z jabłkami na bazie oliwy konopnej, na które przepis wrzuciłam TUTAJ.

PS wszystkie obrazki oprócz ostatniego są znalezione w sieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz